30 grudnia 2013

Rozdział pierwszy


       Słońce, które leniwie chowało się za horyzontem przestało razić ją w oczy momencie, gdy uprzytomniła sobie, co tak naprawdę się stało. Klęcząc na zimnym, niemal szorstkim śniegu starała się zrozumieć i przyjąć do wiadomości fakt, że ona nie wróci. Oni tak po prostu ją zabrali bez żadnego uprzedzenia; i podświadomie czuła, że jej nie zwrócą. Mimo że była tylko kilkuletnią dziewczynką, jak na swój wiek dużo rozumiała i wiedziała też, że życie nie rozpieszcza – najpierw jest dobrze, by później obraz wyidealizowanego świata mógł się rozpaść w najmniej oczekiwanym momencie, zmuszając przy okazji do zmierzenia się z krzywdzącą rzeczywistością.
       Zapragnęła podzielić swój smutek i swą rozpacz za osobą, którą kochała i będzie robić to nadal, zatem wzięła garść śniegu, który niewątpliwie był świadkiem całego zdarzenia, a na którym teraz siedziała – był jej w tym momencie tak bliski, tak samo jak sosny i wiatr, który niósł echem między drzewami ostatni krzyk mamy, a także starł krystaliczną łzę, która zagościła na policzku małej dziewczynki. Podniosła rękę ze śnieżnym puchem i przyjrzała się kryształkom tak podobnym, jednak różniącym się w każdym calu, które mieniły się wśród ostatnich promieni słońca. Oglądała je do momentu, aż stopniały i zimne krople spłynęły po zmarzniętych rączkach dziewczynki i wtopiły się w świeże warstwy zimowego dywanu. I siedziała by tam dalej, gdyby nie ciepła dłoń położona na jej ramieniu i głos, który przywrócił ją do ponurej prawdy.
       Już miała się odwrócić, by zobaczyć właściciela idyllicznego głosu, jednak ten dziwnym trafem zamienił się w znajomy, niemal ociekający ogromną wiedzą i nieznoszącym sprzeciwu dźwiękiem, a dodatkowo delikatny dotyk czyjejś ręki zmienił się w niecierpliwe szturchanie.
- Aelito! Panno Stones, proszę się natychmiast obudzić! – Gdy poruszanie mojej dłoni stało się już natarczywe do granic możliwości, otworzyłam oczy i zauważyłam panią Hertz stojącą przy ławce, którą dzielę z Jeremim Belpoisem. Podniosłam się i jak normalny uczeń usiadłam na krześle, przy okazji wychwytując kątem oka rozbawione spojrzenia osób z klasy, które przypatrywały się, czekając zapewne na dalszy rozwój sytuacji.
- Przepraszam, pani profesor, to więcej się nie powtórzy – powiedziałam i na potwierdzenie swoich słów spojrzałam na nią przepraszająco, jednak ta była nieugięta.
- Nie wiem, co robisz w nocy, jednak nie pozwolę spać na moich lekcjach, więc może dwie godziny szlabanu przypomną ci, jak ważna jest chemia? – Usłyszałam ciche chichoty kolegów i koleżanek, ale oprócz nich udało mi się zobaczyć badawczy wzrok moich przyjaciół. Westchnęłam cicho i pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam i zgadzam się na tę katorgę w postaci odsiadywania kary w bibliotece wraz z innymi osobami, które spędzają tam czas  dobrowolnie.
       Widząc, że nauczycielka odeszła do tablicy, by kontynuować rozwiązywanie jakiegoś zadania, co niewątpliwie jej przerwałam, rozluźniłam się i odwróciłam się w stronę kolegi, który intensywnie coś zapisywał i odezwałam się:
- Jeremy, słuchaj, czy mogłabym pożyczyć twój zeszyt? – zapytałam szeptem, trącając w ramię chłopaka. Ten podsunął mi go pod nos, a ja wzięłam do ręki długopis i zaczęłam przepisywać.
- Aelita, wszystko z tobą w porządku? To już czwarty raz w tym tygodniu, a jest środa. – Popatrzył na mnie niepokojąco.  Belpois był pierwszym moim przyjacielem odkąd znalazłam się na Ziemi, a także pierwszym człowiekiem, którego spotkałam, co prawda pierwszy raz na ekranie w wieży przejścia, ale zawsze coś. On wraz z trójką naszych przyjaciół uwolnili mnie po tym, jak wraz z ojcem uciekliśmy do Lyoko, czyli wirtualnego świata, przed tajnymi agentami, którzy napadli na nasz dom. Bardzo dużo mu zawdzięczam, jak i Yumi, Urlichowi i Oddowi.
- Tak, nie martw się. Po prostu źle w nocy spałam. – Czy kłamałam? Po części. Nie lubiłam tego robić, ale wiem, że gdybym tego nie zrobiła, Jeremie zacząłby się jeszcze bardziej denerwować, a tego nie chciałam. Nocą wizje zdają się pogłębiać, dlatego rzadko udaje mi się spokojnie usunąć, bez żadnych problemów. Zaczęło się to w tym miesiącu, dlatego zastanawiającym jest, dlaczego widzę w swoich myślach śnieg, kiedy na dworze szaleje zamieć. Do tej pory rzadko miewałam jakieś mrzonki w roli głównej z mamą, dlatego to doprawdy dziwne. Jestem ciekawa, czy aby te wydarzenia miały kiedyś miejsce w przeszłości. Nie jestem tego pewna, bo w tamtym okresie mogłam mieć cztery, może trzy latka. Równie dobrze mogą być to obrazy podsyłane przez Xanę – wieloczynnikowy program, nad którym mój ojciec kiedyś pracował. Wymknął się spod kontroli i sprawia nam wiele kłopotów. Niemniej jednak, mam zamiar się tego dowiedzieć i zrobię to.
- Skoro tak mówisz – westchnął cicho chłopak, któremu podsunęłam zeszyt, gdy skończyłam pisanie.
- Naprawdę, nie ma powodu do zmartwień. – Uśmiechnęłam się lekko i kontynuowałam – Jak ci idzie program materializacji Williama? Klon zaczyna coraz bardziej świrować, a Sissi zaczyna węszyć.
-  No właśnie, a jeżeli o to chodzi…
- Nie dość, że śpisz na moich lekcjach, to jeszcze rozmawiasz i dekoncentrujesz mojego najlepszego ucznia?! Szczyt wszystkiego! Czterogodzinny szlaban i właściwej długości wypracowanie na temat soli. Na jutro – podkreśliła ostatnie słowo i zapisała coś w notatniku. – A ty, Jeremie… Nie poznaję cię. Taki dobry uczeń, idealne wyniki, kiedyś stuprocentowa frekwencja, co się stało? Co się dzieje z tymi dzieciakami? – Złapała się za głowę i usiadła na krześle w momencie, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę obiadową. Belpois zostawił to bez komentarza i ramię w ramię wyszliśmy z klasy, by udać się do stołówki. Znajdowała się ona w innym budynku z kilku dostępnych na terenie Zespołu Szkół Kadic, do którego chodziliśmy. Był tu także akademik, gdzie mieszkaliśmy.
       W jadalni zajęliśmy miejsce przy stoliku, który był pusty. Po chwili dołączyli do nas Ulrich Stern i Yumi Ishiyama, dwójka naszych przyjaciół. Dziewczyna była starsza o rok, dlatego nie chodziłyśmy razem do klasy, mimo to i tak się świetnie dogadywałyśmy. Jednym z powodów było na pewno to, że jako jedyne byłyśmy płcią piękną w naszej grupie. Śmiało mogłam powiedzieć, że była moją najlepszą przyjaciółką.
- Cześć wam. Jak minęła chemia z naszą ukochaną nauczycielką? – zapytała Yumi, siadając koło Ulricha.
- Zakończyła się wypracowaniem i czterema godzinami szlabanu.  – odpowiedziałam zgodnie z prawdą na zadane przez dziewczynę pytanie. Na szczęście będę miała dużo czasu. Znając panią Hertz, ‘’wypracowanie o właściwej długości’’ ma kilka zapisanych, małą czcionką, stron.
-  Mówisz serio? Co takiego zrobiła przykładna Aelita, że tak podpadła naszej jakże uroczej profesorce? - chciała wiedzieć.
- Długo by opowiadać. Co się stało, że nie ma Odda? On pierwszy zawsze był w stołówce. – Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu, jednak nigdzie nie mogłam zobaczyć czupryny Della Robbi. To naprawdę dziwne, tylko szczególne wydarzenie może sprawić, że chłopak daruje sobie jedzenie.
- Nie znasz Odda? Zaspał. – Wzruszył ramionami Ulrich.  -  Pół nocy nie dawał mi zasnąć, bo pobrał sobie nową grę z neta. Przecież u niego to normalne. 
-  Jim znów nie da mu spokoju, gdy nie pojawi się na wf-ie. ­­­Szkoda, chciałam oddać mu moją porcję, nie jestem dziś głodna – powiedziałam, spoglądając na talerz z jedzeniem, który po wejściu do stołówki wzięłam. Postanowiłam, że będę dobrą koleżanką i zaniosę mu do pokoju pożywienie. Wiedziałam, że i tak nic nie przełknę, a Odd będzie się cieszył.
- Od rana nic jadłaś, zasłabniesz – zapytał Jeremy, patrząc na mnie dziwnie. – Weź chociaż rogalika, proszę. Ostatecznie zabrałam go z talerza, wstałam z krzesła i żegnając się z przyjaciółmi, przy okazji biorąc porcję Odda od Rosy, wyszłam ze stołówki. Udało mi się też przekabacić kilka croissantów, które z braku miejsca włożyłam zawinięte w biały papier do kieszeni. Wzięłam tyle, bo wiem, że chłopak jest jednym z najżarłoczniejszych ludzi na świecie, dlatego i tak najprawdopodobniej będzie mu mało. Mimo że je wszystko, co popadnie, jest bardzo chudy i nigdy tego nie zrozumiem.
       Manewrując uzbrojona w dwa talerze z obiadem i pieczywem po korytarzu między przechadzającymi się uczniami, spieszącymi pewnie na obiad, i zbierając  spojrzenia, dotarłam pod drzwi do pokoju Ulricha i Della Robbi. Nie miałam wolnej ręki, więc poczęłam się zastanawiać, jak by tu zapukać lub, co gorsza, otworzyć drzwi. Po chwili namysłu przełożyłam talerz z lewej dłoni na prawie przedramię i zapukałam lekko, cały czas patrząc na zdradliwie chwiejące się naczynie. Gdy nikt nie otwierał, nacisnęłam wolną dłonią klamkę i popchnęłam drzwi, nadal uważając na talerz. Ustąpiły i weszłam do pomieszczenia z dwoma identycznymi łóżkami stojącymi naprzeciw siebie, jednym pustym, drugie natomiast było zajęte nie przez kogoś innego, jak Odda i jego wiernego psa Kiwiego. Ten ostatni od razu podniósł głowę i zaczął machać ogonem. Położyłam górę jedzenia na biurku i odsłoniłam rolety, dzięki czemu światło słoneczne padło na twarz chłopaka. Podeszłam do niego i lekko szturchnęłam, ten jednak w odpowiedzi nakrył na głowę kołdrę.
- Odd, wstawaj w tej chwili! Dość się należałeś, no, wypad. – Ściągnęłam z niego okrycie i odsłoniłam nastolatka odzianego w czerwoną koszulkę i żółte spodenki w małe pieski. Serio?
Mruknął w odpowiedzi i przewrócił się na drugi bok. Postanowiłam użyć innej metody, która zawsze, ale to zawsze, się sprawdza.
- Jeżeli nie wstaniesz, to sama będę musiała zjeść to pyszne spaghetti Rosy. A sam chyba wiesz, że masz czego żałować, co, Odd? – powiedziałam i usiadłam na łóżku Ulricha.
Ten jak na zawołanie zerwał się z łóżka i podbiegł do stołu, a jego pies podążył za nim. Gdy ujrzał jedzenie, jego entuzjazm nieco zgasł.
- Ty chyba sobie żartujesz! Tylko dwa talerze? Dlaczego tak mało?! – krzyknął i spojrzał na mnie jak na wariatkę.


10 komentarzy:

  1. Przede wszystkim dziękuję za powiadomienie o nowym rozdziale ^^ Tym rozdziałem uświadomiłaś mi, jak niewiele pamiętam z "Kodu Lyoko", nawet imiona wyciekły z mojej pamięci :D No ale cóż. Twoje opowiadanie z pewnością mi wszystko przypomni albo zbuduje ten świat na nowo. Przyjemnie mi się czyta, nie robisz żadnych błędów, a przynajmniej ja niczego rzucającego się w oczy nie zauważyłam. W tym rozdziale przedstawiłaś charaktery i osobowości postaci, co moim zdaniem jest bardzo ważne i potrzebne ;) Zastanawia mnie, jak poprowadzisz dalszą akcję. Będę obserwować :)

    Życzę szczęśliwego Nowego Roku!
    ~Arcanam~

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo! Ahhh więc Aelita wpakowała się w nieco większe kłopoty. Pisanie pracy na temat soli razem ze czterema godzinami szlabanu. Nie ładnie :D
    Odd przypomina mi pewna osobę - je tyle, ile się tylko da, a mimo to nadal pozostaje chudym. Tez bym tak chciała ;(...
    Naprawdę bardzo podobał mi się rozdział. Czekam na następny :)

    Szczęśliwego Nowego Roku!

    P.S zlikwidowałam weryfikacje obrazkowa :D

    http://niczym-raj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna wspaniała notka, po której krzyczę: jeszcze! :D Dobrze, że tłumaczysz, co się stało w bajce, czyli kto kogo uwolnił, ale jeszcze lepiej, iż w ogóle mało wstawiasz faktów z kreskówki, a bardziej skupiasz się na przeszłości głównej bohaterki. Zgrabnie przeszłaś z narracji trzecioosobowej na pierwszoosobową, no i oczywiście masz styl taki, że tylko zazdrościć.
    Polubiłam Odda, bo gdyby ktoś mi powiedział, że gdzieś obok jest spaghetti, też zerwałabym się z łóżka i rzuciła na talerz xD
    Czekam na nowy rozdział i Szczęśliwego Nowego Roku! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się Twój styl pisania, a najbardziej drugi akapit :)
    O samej akcji niewiele się wypowiem, bo nie czytałam prologu i po jednym wpisie nie oswoiłam się jeszcze z historią.
    Histeryczna nauczycielka - rozśmieszyła mnie. Dobre opisy, naprawdę dobre. Duży plus.
    Po za tym trafiłam idealnie, bo właśnie siedzę i piszę komentarz z talerzem spaghetti - serio xD.
    Pozdrawiam, http://love-fun-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział! Chyba już mówiłam, że kocham Twój styl pisania, ale powtórzę to jeszcze raz ^^
    Jestem ciekawa o czym dokładnie będzie opowiadać historia.. Mam nadzieję, że będzie dużo śmiesznych i drastycznych momentów no i problemów miłosnych, bo to najbardziej kocham w takich opowiadaniach :))
    Dlaczego nie pisałaś już dwa miesiące?! :o Proszę, kontynuuj pisanie, bardzo chciałabym przeczytać więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam ten rozdział! Zapamiętam adres tego bloga. Drogi Autorze/Autorko ( myślę, że jesteś płci żeńskiej, ale w razie czego...) Proszę, kontynuuj pisanie, zgodnie z moim przekonaniem, że co się zaczęło, to musi się zakończyć. Zwłaszcza, że zaczyna się obiecująco, a od notek nie można się oderwać. To jest ŚWIETNE! !

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :)
    Tu Lyoko Angel, twoje opowiadanie opowiada o losach Wojowników Lyoko. Czy zgadzasz się dodać adres twojego bloga do „Spisu opowiadań o Code Lyoko”? Jeśli tak, napisz po prostu odpowiedź do tego komentarza.
    Pozdrawiam Lyoko Angel

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że powrócisz do pisania tego opowiadania, zaintrygowałaś mnie.

    [ Świat Rowling w nowym świetle? W niebie wiedzą, jak to wygląda -> http://heaven-knows-niebiosa-wiedza.blogspot.com
    ]

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej świetny blog!!!!!! Masz prawdziwy talent . Czekam na 2 rozdział!! Zapraszam też na mojego bloga :
    http://opowiadaniakodlyokoavery.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. 52 yrs old Technical Writer Salmon Worthy, hailing from Cumberland enjoys watching movies like "Out of Towners, The" and Air sports. Took a trip to Abbey Church of Saint-Savin sur Gartempe and drives a Delahaye Type 175S Roadster. oficjalne oswiadczenie

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy